Dzisiejszy post poświęcam mojemu hobby, a może to już pasja? może miłość? W każdym bądź razie temu co robić lubię i od czasu do czasu robię.
Fotografią zainteresowałem się dość dawno temu, o ile mnie pamięć nie zawodzi, to tak z 15 lat będzie od kiedy miałem w rekach swój pierwszy aparat. Wtedy jeszcze analog, a moja wiedza o fotografii była taka, że nie miałem właściwie pojęcia jak robić zdjęcia. Wówczas polegałem na automatyce jaką oferowała mi moja Minolta Dynax. Na samym początku fotografowałem wszystko, dosłownie wszystko, kamienie, krzaki, koty, psy, ludzi... i..i..i. Wraz z wiekiem moim i mojego aparatu, zaczynałem segregować obiekty moich fascynacji, krąg fotograficznych "zwierzyn" na które polowałem z obiektywem zaczął się zawężać. Moje zdjęcia zaczynały odrobinę dojrzewać, były bardziej przemyślane i świadome. Przy analogu trzeba było kupić kliszę, później to trzeba było wywołać, co niosło za sobą koszty, jeszcze dziś można spotkać zagorzałych ANALOGOWCÓW, choć pewnie większość fotografów robi zdjęcia "cyfrówkami". Jest wielu którzy twierdzą że żadna cyfrówka nie odda takiego klimatu jak analog, i pewnie mają rację tylko że większość "oglądaczy" nie zwraca uwagi na plastykę zdjęć, ziarno i inne detale które w szczególności wyróżniają fotografię analogową od cyfrowej. Sam czasami podglądając analogowych "onanistów", zastanawiam się czy ich zachwyty mają sens. Im dłużej ich śledzę tym częściej łapię się na tym że potrafię dostrzec różnice o których piszą. Może i ja kiedyś dojrzeję do tego by ponownie przejść na analoga, teraz jednak jestem wierny cyfrowemu światu fotografii.
W dobie wszędobylskich cyfrówek ludzie nie zastanawiają się jak będzie wyglądała ich fotografia, bo przecież mozna zawsze użyć przycisku DELETE, lub ikonkę KOSZA. Ja jednak staram się oszczędzać swoją migawkę, i zanim przystąpię do zadania troszkę nad nim dumam. Zastanawiam się nad tym jak chciałbym aby zdjęcie finalne wyglądało, jak ująć aby zainteresować widza, jak ukryć mankamenty urody, jak oddać klimat danej chwili. Czasami jest tak że jak nie wyjdzie mi pierwsze zdjęcie to zwyczajnie odstawiam aparat na kilka dni, bo wiem że kolejne ujęcia będą równie kiepskie. Niekiedy jednak pod wpływem chwili i impulsu udaje mi się ustrzelić coś co mi się podoba. Gdzieś kiedyś czytałem, chyba książkę Johnego Hadgecoe, gdzie pisał że jeżeli na tysiąc zrobionych zdjęć choć jedno będzie ci się podobało to znaczy że sesja się udała. Otóż coraz krytyczniej podchodzę to swojej "tfurczości", każda sesja przechodzi ostrą selekcję, czasami bywa tak że wracam do zdjęć po kilku dniach, aby ponownie ocenić czy aby to co wybrałem działa nadal na moje zmysły estetyczne.
Z tej sesji np. spodobały mi się aż dwa ujęcia:), i tylko tym poświęciłem chwilę na obróbkę
No może starczy tych wywodów, bo Was zanudzę. Ostanio odwiedziła mnie moja 12 letnia chrześniaczka, rezolutna, wesoła i bardzo rozgadana nastolatka ADA:), i postanowiliśmy zrobić kilka zdjęć, szybko ją wystylizowaliśmy wraz z żoną. Chciałem aby zdjęcia były nie co romantyczne, lekkie, i żeby pokazywały troszkę inną stronę tej fajnej "małolaty":)
Kto by pomyślał że Ada już tak wyrosła, a jeszcze nie dawno chodziła w swoich papuciach, z kitką na czubku swojej małej główki i mówiła że jest królewną. Teraz już mała dama, która musi uwierzyć w siebie i porzucić wszelkie wątpliwości odnośnie swojej urody. Dodajmy jej otuchy:)