niedziela, 19 lutego 2012

Starocie, starocie i ich naturalne piękno.


Dzisiejszy post poświęcamy w szczególności pewnej naszej wirtualnej Pokrewnej Duszyczce. Poznaliśmy się w sieci, i jakoś tak nam blisko do siebie po przez jakby "wspólną" życiową historię.
Otóż Kasia bo tak jej na imię to bardzo kreatywna i szczególnie uzdolniona krawiecko osóbka, dzieła które wychodzą spod jej rąk i igły jej maszyny nie raz już wprawiły nas w zachwyt. Poduszki, wianki, woreczki, kwiatki i tak w nieskończoność. Każdą wolną chwilę spędza chyba na szyciu lub obmyślaniu co raz to nowych projektów. Dokładność z jaką szyje jest godna podziwu:), wiemy bo mamy w domu kilka rzeczy które uszyła. Ostatni gadżet który do nas zupełnie nie spodziewanie dotarł to uroczy woreczek na.. na jeszcze nie wiemy co:). Na razie zawisł w salonie i czeka na wypełnienie, choć muszę przyznać że i taki pusty wygląda kapitalnie. Kasiu dziękujemy po stokroć:):) i ściskamy.
A ci którzy chcieliby nabyć równie piękne rzeczy to Kasię można znaleźć na allegro pod nickiem: KasiaS1



Dzięki Kasi również, w naszym salonie przybędzie coś bardzo wyjątkowego, wyjątkowego z racji wieku, pochodzenia i tego że nikt oprócz  Kasi i nas nie widział w tym nic pięknego. A jednak stało się, od Kasi otrzymaliśmy połówkę starusieńkich drzwi ,które kiedyś zdobiły dom jej babci. Jedną połówkę ma Kasia, drugą my:), czy to coś znaczy? ?. Tutaj też musimy podziękować Kasinej mamie za to ze zechciała nam oddać jakby nie było rodzinną pamiątkę:), i może mama nie widziała w nich nic co mogłoby się przydać to i tak dziękujemy.
Drzwi z jednej strony właśnie czyszczę z kilku warstw farb, a druga strona pozostanie ze swoją historią i zapisaną tajemnicą. Otrzymałem "odżonnie" kategoryczny zakaz dotykania drugiej ich strony, co też pokornie jako przykładny mąż uczynię.
 Zawsze jak będziemy na nie spoglądali zapewne najpierw przypomni nam się Kasia, a potem będziemy się zastanawiali jacy ludzie i ich historie przekraczały przez te drzwi. Bo przecież w takich "gratach" to jest najcenniejsze, ich nieznana nam historia, ludzie, emocje...to trochę jak czytanie książki, tylko że w naszej wyobraźni, książki której sami jesteśmy autorami. 
Jak skończę nasze starowinki to oczywiście pokażemy je Wam, może kogoś zainspirujemy, i wygrzebiecie z czeluści domów Waszych mam, babć coś równie cennego? Kto wie.



Ostatnio mrozy które nas nawiedziły doprowadziły moje zdrowie do ruiny, dosłownie, w dwa dni rozłożyło mnie na łopatki. Gorączka, okropny ból gardła, bóle mięśni, gnatów i co tam tylko miałem. Nawet ta nie wielka ilość włosia na mojej głowie mnie bolała, tak mi się przynajmniej wydawało wówczas:). Na początku myślałem że sama "medytacja" wystarczy by wyzdrowieć, ale nie, zanim się otrząsnąłem że nie tędy droga, było już na tyle źle że trzeba było sięgnąć po leki. Ale i te jakoś dziwnie nie działały, herbatki, gripexy i inne takie które co rusz donosiła mi moja cudowna małżonka wydawały się być nie zdatne. Z pomocą przyszedł antybiotyk, ale ten naturalny w postaci czosnku. Najadłem się tego jednego dnia tyle, że przez ostatnie dni ludzie jakoś dziwnie spoglądali na mnie jak tylko się do niech zbliżałem:), niestety zapachu czosnku  pozbyć się nie łatwo tak na szybcika. ale co tam, najważniejsze że pomógł.



Najczęściej zjadam do po prostu z kanapką, czasami na surowo, a jeszcze innym razem z miodem i mlekiem. Ciężko mi się to pije, ale cóż począć. Czosnek oczywiście polski, bo ten mimo iż nie jest tak piękny, równy i jasny jak ten z chin, to jednak wolę ten nasz, bo i mocniej pachnie, smakuje, a dwa jest od mojego teścia:) więc tym bardziej chce się go zjadać.
Skoro już jesteśmy przy kulinariach to może coś zjemy? Ostatnio zajadamy się kurczakiem z brokułami, a całość zapiekana z serem.

Na początek potrzebujemy jedną podwójną pierś z kurczaka ( dla nas dwojga to za dużo więc myślę że optymalnie będzie jedna połówka piersi.)
Pierś kroimy w kostkę, posypujemy solą, pieprzem, i papryką.


Po czym wrzucamy nasze mięsko na rozgrzaną oliwę z oliwek po chwili dodając kilka kwiatostanów brokuł. Brokuły daliśmy mrożone, bo Polskie, niestety te świeże w tym czasie pochodzą nie wiem skąd, więc wolę ich unikać jak ognia.


W tym samym czasie do rondla wrzucamy pokrojony na Kawałki serek topiony, dwa całe serki i jedna śmietana 30% roztapiamy na wolnym ogniu, co chwilę mieszając. Jak już nasze serki się ładnie roztopią, dodajemy sól i pieprzu szczyptę.



No to co mamy? Ano na kuchni podpieka się kurak z brokułami, sos się robi, a w innym garnku gotuje się makaron. A my w tym czasie możemy przygotować ceramiczne miseczki. Na dno wlewamy odrobinę oliwy, posypujemy oregano, ziołami prowansalskimi i rozsmarowujemy wnętrze naszych naczyń.

Kiedy nasze brokuły są już wystarczająco miękkie, a kurak zarumieniony, wsypujemy do naszej patelni makaron, i całość merdamy, koniecznie czymś drewnianym jeśii nie chcemy oberwać w ucho że znów widelcem po teflonie:):):) coś tam robimy. Więc rada dla panów, drewniana łycha lub gumowa do wszystkiego:)


Teraz tylko wykładamy zawartość naszej patelni do naczyń, dodajemy odrobinę sera feta, całość zalewamy sosem, posypujemy startym serem i do rozgrzanego piekarnika na jakieś 10-15 minut.
Takie proporcje trochę na wyrost, więc musicie to na czuja zrobić, bo ja jak to robię to często jestem głodny, więc później mam problem ż tym by to najpierw zmieścić w naczyniach a potem w brzuchu.



SMACZNEGO!!!!!



Na koniec troszkę nostalgii:



A tę fotografię zrobiła moja cudowna żona:)







wtorek, 7 lutego 2012

Weranda i inne ulubione miejsca na odpoczynek.

Witajcie.
Dzisiejszy post będzie odrobinę "autochwalebny", a to za sprawą najnowszego numeru Werandy Country .
Już piszemy w czym rzecz; otóż zeszłego pięknego lata, kiedy to lipcowe słońce wpadało przez okna do naszych wnętrz, zawitała do nas "przedstawicielka" owego czasopisma wraz z zaprzyjaźnionym fotografem. Pani o której mowa, to Asia z Zielonego Czółna (www.greencanoe.blogspot.com)  zapewne większość z Was zna ją samą lub  czyta jej bloga, a jeśli nie to szczerze polecamy lekturę, bo czyta się to na jednym oddechu. W kilku słowach o Asi: przesympatyczna, szczera do bólu, otwarta, wesoła, rozgadana, twórcza, wrażliwa, kreatywna drobna osóbka o wielkim sercu, i twardej głowie. Asia robiła u nas i o nas materiał właśnie  do Werandy, stylizowała nasze wnętrza, robiła wraz z Rafałem ( Rafał to fotograf) zdjęcia naszych skromnych wnętrz, w między czasie zabawiała nas swoim uśmiechem. Na jej przyjazd czekaliśmy bardzo długo, i nie cierpliwie, a to dlatego że podczas naszych wcześniejszych rozmów telefonicznych wydała nam się wyjątkowa, co się potwierdziło jak ją tylko poznaliśmy. Do dziś mimo upływu czasu, mamy ze sobą kontakt, i mamy nadzieję że polubiła nas tak mocno jak my ją. Asiu pozdrawiamy serdecznie z naszego wiejskiego zakątka:):)
No więc zeszłe lato okraszone było ogromną ilością dobrych emocji, i pozytywnej Zielonoczółnowej energii. Materiał z nami ( str.67), pracą Asi i Rafała możecie obejrzeć w najnowszym wydaniu Werandy Country. Chcemy również z tego  miejsca Im ogromnie podziękować za tak fajnie spędzony czas. Każdemu z osobna, Rafałowi za wesołą atmosferę na planie, a Asi za wszystko, za energię, za jej zaangażowanie i za możliwość poznania Asi, bo to wartość sama w sobie.

Cóż, myślę że wystarczy tego chwalipięctwa:)

Ostatnio na blogu anetasienudzi, przeczytaliśmy anegdotkę którą ostatnio opisywała w zawiązku z ich "maleństwem" które to stwierdziło kategorycznie że tato nie może z nimi już dłużej spać bo robi im ciasność:):).

I nasz młodzienieć potrafi zaskoczyć nas wyjątkowo często. Ostatnio mój mąż pozwolił mu na chwilę przy komputerze, pod warunkiem że spędzi przy nim czas w granicach rozsądku, a On nie zastanawiając się ani na chwilę zapytal: Tato, a jak daleko są te granice rozsądku??? przez chwilę zapadła taka dziwna cisza, bo ani ja, ani mój małżonek zaskoczeni nie wiedzieliśmy tak naprawdę co mu na to pytanie mamy odpowiedzieć, dopiero po chwili przyszła refleksja i chyba zdołaliśmy mu to jak najaśniej wytłumaczyć, gdzie to ta granica o której mowa jest:):):).

Dobrze że z nami jest nasz brzdąc bo pewnie nigdy byśmy się nie zastanwaiali na sensem takiego pytania, tymbardziej o takiej porze roku bo jak każdego roku, styczeń i luty jest dla nas jakiś mało kreatywny, mało sił i chęci na jakiekolwiek prace domowo-ogrodowe. Nie inaczej jest w tym roku, najpierw chroniczny brak zimy działał na nas nie zwykle dołująco, teraz z kolei kiedy była już nadzieja na najpiękniejszą dla nas porę roku czyli wiosnę, przyszły okropne mrozy wraz z nie wielką ilością śniegu. Teraz kiedy w ogrodzie większość roślin zaczęła się już budzić do życia, krokusy wzeszły na dosłownie 3 dni i pewnie już z nich nic nie będzie bo kwiaty zamarły z mroźnym uścisku. Ciekawe jak będzie z resztą roślin w naszym niby ogrodzie:), piszę niby bo on ciągle w powijakach. Jakoś nie możemy się zdecydować jak ma wyglądać, najpierw miał być wiejski, kolorowy, zaczęliśmy jak wariaci sadzić rośliny różnorakie, teraz jednak dochodzimy do wniosku że to trudna sprawa zrobić ogród wiejski by był naprawdę wiejski. Więc plan na ten rok: powściągliwość, więcej roślin zimozielonych i jakiś jednolity plan na ich sadzenie. Bo takie spontaniczne przyniosło ogromny zielony bałagan, tak więc wielkie ogrodowe porządki jak tylko te -25st. zacznie być bardziej ludzkie:). Dzisiejsze prognozy mówią o ociepleniu na koniec lutego, więc jeszcze troszkę i zaczynamy:).

Na osłodę mrozów może muzyczka? Co Wy na to?


Słowa tej piosenki są bardzo, ale to bardzo tym co odczuwamy do naszego synka. Co prawda tekst jest o płci przeciwnej, ale myślę że każda matka czy ojciec czują podobnie.


Gentle gentle sing to your child
Your companion for such a long long time
Beneath your heart
Her heart beats strong
Life of your life
Is safe in your arms

Touch her face
You gave her form
Child of this earth
Child of the sky
You are her voice
She has your eyes
This is her gift
The thread of life

Give her grace
Give her peace
Let her be strong
Let her be kind
She is your soul
And you are her strength
Bless her and guide her all of her life

Gentle gentle sing to your child
Your companion for such a long long time
Beneath your heart
Her heart beats strong
Life of your life
Is safe in your arms



delikatnie łagodnie zaśpiewaj swojemu dziecku
twojemu towarzyszowi na taki długi długi czas
poniżej twego serca
jej serce bije mocno
życie twojego życia
jest bezpieczna w twoich ramionach

dotknij jej twarzy
dałaś jej formę
dziecko tej ziemi
dziecko tego nieba
jesteś jej głosem
ona ma twoje oczy
to jest jej dar
nić życia

daj jej urok
daj jej spokój
pozwól jej być silną
pozwól jej być miłą
ona jest twoją duszą
a ty jesteś jej siłą
błogosław ją i strzeż jej przez całe jej życie

delikatnie łagodnie zaśpiewaj swojemu dziecku
twojemu towarzyszowi na taki długi długi czas
poniżej twego serca
jej serce bije mocno
życie twojego życia
jest bezpieczna w twoich ramionach


Z wielu coverów tej piosenki które mieliśmy okazję wysłuchać ci dwoje urzekli nas najbardziej.



W sprawach wnętrzarskich również nudy, sporo projektów i mebli do renowacji czeka też tak samo jak ogród na ocieplenie, a garażowa aura  nie zachęca mnie od takich prac.
To może kilka fotografii, takich zimnych i cieplejszych




I kilka migawek z naszych wnętrz, sporo gratów do renowacji, jak np. krzesła czy wiklinowe fotele przy stole, czekają na swoją kolej.




Kredens z którego jesteśmy dumni, bo i fajnie się wpasował w nasze wnętrza, a dwa sami go odnowiliśmy co sprawiło nam wiele przyjemności i radości, choć nie obyło się i bez małych nerwów:)


Świeczniki na chwilę obecną wyglądają dość smutno, ale już nie długo postaramy się dodać im odrobinę blasku.


Nie wielkie lustro doczekało się małego liftingu, a fotką z pachnącymi hiacyntami zakończymy naszą dzisiejszą opowiastkę w nadziei że wniesie odrobinę koloru w naszą  i Waszą wewnętrzną aurę.
Do usłyszenia? zobaczenia? 
jak kto woli:)