Hej.
Dziś będzie krótko, ale swojsko i raczej nie dla wegetarian. W zeszłym tygodniu zadzwoniła do nas moja siostra ( mam ich aż trzy:)), z informacją że zamówiła u rolnika trochę "mięsiwa" i wszyscy razem, jedziemy do naszej najstarszej siostry peklować mięsko do wędzenia. Całą drogę byłem przekonany o tym że zaraz tu pokaże wam miksturę na peklowanie mięsa, aż tu na miejscu dowiedziałem się że jednak nie będzie peklowania bo mięsko jeszcze biega:). No cóż, cała akcja przeniesiona na przyszły tydzień. Ale chcąc narobić Wam smaka, napisze że szyneczka smakuje wyborowo. To nie to samo co wędlina kupowana w sklepach, choć w naszym pobliżu mamy malusieńki sklepik, który prowadzi leciwe już małżeństwo, gdzie można kupić coś prawie na wzór szyneczki którą robi moja siostra, ale to tylko prawie. Ta swojska pachnie, jest zwarta, a swoim smakiem rozpieszcza podniebienie.
Siostra mieszka na wsi, ale na takiej na której są jeszcze gospodarstwa z krwi i kości, gdzie bywają jeszcze kury, w sporym ogrodzie rosną starostany jabłoni, i istnieje całe dobrodziejstwo wsi, a że Jej gośćmi były też dzieci, to przygotowała wcześniej ciasto drożdżowe na bułeczki z dżemem, które nasze szkraby miały same własnoręcznie uplatać. Nasz brzdąc stracił zapał już przy pierwszej bułeczce, bo przecież w pokoju obok siedział jego ulubiony kuzyn Kuba. Trzpiotka Hania miała już nieco więcej chęci, i nawet kilka bułeczek z ciocią ulepiła. Przepis na nie też będzie w następnym poście, ale będziecie musiały/musieli ten przepis zmodyfikować pod względem ilościowym, bo moja siostra jak już coś piecze to zawsze jest tego cała masa. Zresztą sami zobaczcie jak wyglądało ciasto na bułeczki:)
Podglądanie i straszenie kur tak, że aż pióra fruwały sprawiało im nie ziemską frajdę
Na nasze "włości" wpadło odrobinę koloru. W tym roku postanowiliśmy z moją M. że nie będziemy za bardzo szaleć z kolorystyką w sadzeniu wiosny, będzie powściągliwie. Padło tylko na białe i bliżej nieokreślone kolorystycznie bratki, bo niby fioletowe, jednak jakoś tak wyblakłe. Mają coś w sobie. W takich donicach zrobiło się troszkę rustykalnie, nie ma ferii barw, ale jest spokój.
Takim bratkowym obrazkiem się z Wami pożegnam na chwilę:). Swoją drogą skąd się wzięła nazwa "bratki"? W niemczech ten kwiat zwie się Stiefmütterchen co można chyba przetłumaczyć na: macoszki, a to przecież jest poczciwy fiołek.