Zaciekawieni byliśmy nie tylko my, bo i nasi sąsiedzi którzy tuż obok budują dom, z pełnym zaciekawienie przyglądali się temu zdarzeniu.
Nie zwykłe w tym wszystkim było to, jak spokojna była przy tym klacz, a reszta koni jakby wiedziała że przychodzi na świat nowy członek ich społeczności. Ich zachowanie było inne, bardziej nie spokojne niż zazwyczaj, a klacz spokojnie w ciszy i jakby skupieniu rodziła swoje młode. Była tak niesamowicie spokojna.
Po jakiejś godzinie, przy nie wielkiej pomocy właściciela mała była już na świecie, a po kolejnych 30 minutach stanęła o własnych kopytach. Bardzo zabawne było samo wstawanie, bo pierwsze próby stanięcia na "nogach" kończyły się upadkami, rozstawiała szeroko nogi i chwiejąc się i gibając na wszystkie możliwe strony usiłowała zrobić swoje pierwsze kroki. Zadziwiające jak szybko nauczyła się chodzić:), a matka nie dostępowała jej na metr.
Tak więc data 14.04.2012 to data narodzin uroczego źrebięcia, bo wyczytałem że dopiero po roku można nazwać ją klaczką.
Pozdrawiamy i życzymy miłego tygodnia.
Cudne źrebię!
OdpowiedzUsuńależ ja Wam zazdroszczę! ja za płotem mam patologiczny familok, gdzie też się rozmnażają na potęgę, ale nic pięknego w tych widokach nie ma :/
OdpowiedzUsuńzawsze mi się marzył dom na wsi i konie, ahhhhhhhhh :)
również życzę dobrego tygodnia!
Ogromnie mnie wzruszają takie obrazki. Od razu beczę. Pozdrawiam
UsuńAl, ale się uśmiałam z Twojego komentarza:))
UsuńAle słodziaczek z tego źrebaka :)))))) jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńKażde narodziny to prawdziwy cud- fantastycznie ,że mieliście okazję tego doświadczyć!
OdpowiedzUsuńAch, niesamowite wydarzenie, super że mogliscie stac się jego świadkami.
OdpowiedzUsuńTo musiało być niesamowite!!!
OdpowiedzUsuńMaluchy są super słodko pachną mlekiem matki :)
OdpowiedzUsuńTo musiał być chwytający za serce moment.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
To musiał być niesamowity widok, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMy co prawda narodzin nie widzieliśmy ale za to co sezon Baśka zza płotu ma nowego żrebaka to atrakcja dla nas jak i dla znajomych którzy nas odwiedzają najlepszą frajdą jest nadawanie im imion bo przecież dla nas one są nasze :))Basia miała:Krystynkę,Rysia,Wiesiek-Agrest,Serduszko,obserwujemy tę więz Kryśka opiekowała się całe lato leżącą Baśką, a Rysiek sprzedany na polu zerwał się we wsi i wrócił na pole przytulać się do matki.Jeszcze Baśka nie spaceruje ale już wyglądamy czy za zadem nie bedzię się ukrywał maluch z czerwoną kokardką.Ale widzieć narodziny...niby takie normalne a takie niezwykłe.
OdpowiedzUsuń"Nasza kuńka" bo tak mi się ja dziś nazwało, gania po łące jakby miała z pół roku już. A wydarzenie faktycznie ściskające za serce.
OdpowiedzUsuńTo fakt,że konie przychodzą na świat w ogromnym spokoju,ale jak już wyjdą to czysta rozkosz z ich podglądania,są przesympatyczne:)))Miałaś faktycznie wspaniałą okazję,żeby zobaczyć to wydarzenie i to nie w stajni a na łonie natury:)Tak przeleciałam biegiem po blogu i miałam wrażenie,że już gdzieś widziałam ten biały zegar na błękitnej ścianie i nie mogłam skojarzyć gdzie?Ale już wiem:))) Z Werandy! Pozdrawiam ciepło,wpadnę w wolnej chwili na dłużej bo macie taaaaakie ciekawe życie:)))Monika
OdpowiedzUsuńmieszkacie w niesamowitym miejscu:)
OdpowiedzUsuńmieszkacie w niesamowitym miejscu:)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcie!Niesamowite wydarzenie.
OdpowiedzUsuń