Pierwsze katary nas już dopadły, nie wiem czy to zwiastun nadchodzącej jesieni, czy to początek roku szkolnego ale nie lubimy tego okropnie. Katarom i kaszlom mówimy stanowcze NIE!
Na szczęście w takich chwilach z pomocą przychodzi natura, i jej uzdrawiająca moc soku z owoców czarnego bzu. Czarny bez rośnie praktycznie wszędzie, jest go tyle że przestajemy zwracać na niego jakąś szczególną uwagę, do czasu kiedy nie zechcemy zrobić z niego soków. Wtedy zapada się pod ziemię. Szukamy więc w myślach gdzie go widzieliśmy chodząc na spacery, ale nic z tego nie ma go. Z pomocą przyszedł nasz przedszkolak przypominając nam że jeden okazały krzak rośnie na wyciągnięcie ręki, tuż za kuchennym oknem, w miejscu gdzie jest "baza" dzieciaków:):). Czasami tak jest że czegoś szukamy i nie możemy znaleźć, mimo iż jest to w zasięgu naszego wzroku. Nie tylko pomógł odnaleźć "zaginiony" bez, ale i dzielnie pomagał zrywać zdrowodajne baldachy z owocami. O zaletach soku z bzu pisać chyba nie muszę bo zapewne wszyscy wiecie że przy przeziębieniach jest bardzo pomocny. Uważać jednak należy na niedojrzałe owoce, te zielone bo zawierają w sobie sporo szkodliwych toksyn.
Ostatnio przeczytaliśmy że nie tylko owoce bzu, ale i kora, korzenie, liście, są do wykorzystania.
Z pyłku kwiatów latem też można przygotować przepyszny sok, który też przychodzi z pomocą podczas lekkich przeziębień.
Wczorajszą niedzielę spędziliśmy do obiadu wspólnie, a po południu odwiedzili nas znajomi. Było miło, w lampką wina którym raczyły się dziewczyny, ogniem w kominku, i wspomnieniami. Z tego miejsca pozdrawiamy Was J&P:):):).
Upiekliśmy "szybkie" ciasto ze śliwkami, po którym pozostały tylko okruszki, a mi na pewno przybędzie troszkę brzucha:(. Kurcze pyszne było i tyle.
Następne będzie z jabłkami, których w tym roku jest nadzwyczaj wiele.
I mała zapowiedź kolejnego posta w którym zrobimy wspólnie z Wami mamy nadzieję girlandę na przechowanie nasion, i naniesiemy grafikę na mebelek.
A tak już na koniec, napiszę Wam że ostatnio spotkała nas niezwykle miła niespodzianka. Spotkaliśmy naszą podglądaczko-czytelniczkę. I to w miejscu gdzie się tego kompletnie nie spodziewaliśmy, ale jak to mówią, świat jest mały:), nie przypuszczaliśmy że czyta i podgląda nas ktoś z naszego otoczenia.
Serdecznie pozdrawiamy naszą podglądaczkę, myślę że Pani będzie wiedziała o kim piszemy. Apelujemy o więcej odwagi w stworzeniu własnego blogowego świata:).
Wasz blog, to prawdziwa uczta dla oka:)
OdpowiedzUsuńja w tym roku wypróbowuję na dzieciakach syrop z pędów sosny
OdpowiedzUsuńcudne fotki jak zwykle, wpadły mi w oko te etykietki- są śliczna.No i pomocniczek piękny,macie oko do skarbów!
taki fajny blog to pewnie duuuuużo osób podgląda :))) życzę zdrówka i z niecierpliwością czekam na następny post :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Z ogromną przyjemnością czytam każdy Wasz nowy wpis i oglądam piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńMogę nawet rzec, że się za Wami stęskniłam :)
Przesyłam gorące pozdrowienia :)
Dziękujemy.
OdpowiedzUsuńKasiu, gazetka już nie, ale katalog maison jak jest nowy to i owszem:). Gazetkę musiałem zrobić sam, wydrukowałem to na cieńszym papierze i jutro zaczynamy kleić na białko z jajka, bo nie mamy kleju do decupage.
Dziekuję za fatygę.
ps. już nie długo się odezwiemy na forum do Ciebie:)
Sciskamy:)
Mąż wraca w sobotę z katalogami więc jeden z pewnością jest dla Was ;)
UsuńAle pyszności :) Fajne zdjęcia i świetny mebelek !!! Pozdrawiam D.
OdpowiedzUsuńSprytny ten Wasz przedszkolak,a na takie ciasto przy winku to też bym wpadła ;).Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy czytałam o leczniczych właściwościach bzu ale jakoś opornie idzie mi jego wykorzystanie - zresztą, tak jak piszesz gdy chcemy go zdobyć nie wiemy gdzie rosnie :)
OdpowiedzUsuńA co do podczytywania blogów - to jestem z tych czytających ale i ujawniajacych się - mimo, iż bloga nie mam tzn. poczełam próbę jego tworzenia ale widząc tak wiele rewelacyjnych blogów - chyba nie mam co pokazać - hmmm Zreszta jeszcze brak czasu tak ogranicza :(
No ale może kiedyś kiedyś :)
Póki co mogę zaprosić do swojego mieszkania przez deccorię (link Konwali_a)
Pozdrawiam serdecznie :)
Fakt, bez to krzew, który wykorzystuje się w całości, ulubiony święty krzew plemion Germańskich i niezastąpiony od wieków w obrzędach pogrzebowych.
OdpowiedzUsuńMy też się sokiem z bzu (owoców i kwiatów) ratujemy ;).
Etykietki na słoiczki piękne ;)
Szkoda, że taki krzaczek nie rośnie nigdzie w mojej okolicy:(
OdpowiedzUsuńRobiłam kiedyś nalewkę z bzu...bardzo dobra ..była....
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie piękne!!!!
Ja też jestem fanką czarnego bzu, wykorzystuję zarówno kwiaty jak i owoce. Uwielbiam sok oraz gotowaną herbatkę z suszonego owocu bzu i lipy, posłodzoną miodem. Wspaniale rozgrzewa. W mojej okolicy ta cudowna roslina rośnie niemalże jak chwast, więc zawsze mamy duże zbiory, a większość ludzi jednak tego nie robi. Ostatnio w sklepie zielarskim, jedna pani, stojąc przede mną w kolejce kupowała syrop z czarnego bzu - mały słoiczek za kilkanaście zł, a przecież wokół tyle tego dobrodziejstwa rośnie. Pozdrawiam jesiennie.
OdpowiedzUsuńja również czytam (podglądam), odwaga na stworzenie bloga jest, czasu brak :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDlaczego dopiero teraz znalazłam Twój blog?:-)))Piszesz przecież też o moich pasjach. Pozwolisz, że już tu zostanę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Asia
Ciacho pychotka!A girlanda na przyprawy to znakomity pomysł!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne te wasze wiejskie zacisze...
OdpowiedzUsuńJak zwykle fajnie u Was,jak się wejdzie to chciałoby się zostać,dzięki Wam poznałam też tyle fajnych utworów. Od dwóch lat szykuję sok z kwiatów czarnego bzu jest b.smaczny cytrynowo -ananasowy ,ja wyczytałam że z kwiatów jest zdrowszy niż z owoców:)Chętnie rozdałabym po koszyku jest u mnie tego tyle że żal patrzeć że zostanie nie wykorzystany.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA ja czaiłam się na moją aronię. I ptaki były szybsze.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.Uroczy stolik.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitajcie
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku, ja również pokuszę się o zrobienie przetworów z owoców czarnego bzu.
Przepiękne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie
Ada
PS.
My w sumie też się spotkaliśmy w "dziwnym" miejscu, bo w poczekalni u dentysty :))
zachwycające zdjęcia :) pełne uroku :)
OdpowiedzUsuń